poniedziałek, 23 czerwca 2014

Rozdział III



    Dwa dni po wizycie Sergia, Cande zaplanowała swój wieczór panieński. Nazajutrz musiała lecieć do Sevilli a stamtąd prosto do rodzinnego domu w Camas.
     Ramos nazajutrz po swojej akcji protestacyjnej, kajał się za pomocą niekończących się telefonów, niesłabnących smsów i zapychających skrzynkę maili z przeprosinami. Pokusił się nawet o wykupienie irysów we wszystkich kwiaciarniach w Madrycie, zamieniając trzypokojowe mieszkanie Cande w ogród.
    - Stara się i widocznie chce cię przeprosić. - tłumaczyła Nagore przez telefon. - Xabi wrócił wczoraj pijany jak bąk i bełkotał coś o przeprosinach.
    - Mam mocne podejrzenia, że Sergio chciał się wypłakać w rękach kolegów, dziwnym trafem dzwonił do mnie Jose Maria i opowiadał o Ramosie w samych superlatywach. - prychnęła Cande.
    - Dzwonił do ciebie Guti? - zdziwiła się pani Alonso. - To musiała być grubsza impreza, skoro chłopcy zaprosili Guttiereza, po ostatnich urodzinach Benzemy, kiedy obrzygał Sarę i ta zrobiła Ikerowi awanturę raczej nie zapraszali go na trunki mocniejsze niż piwo.
    - Chyba nic jednak nie wykombinowali, bo Sergio przeprosił i postanowił być grzeczny. Dzisiaj ma przylecieć do Sevilii i obiecał nas wszystkie podwieźć z Camas do miasta na wieczór panieński. Nawet umówił się z Gaelem na spotkanie, chciałby być z nim w dobrych kontaktach.
    - Ja się wcale nie dziwię, że jest o ciebie zazdrosny w końcu znacie się od czasów przedszkolnych a ty byłaś dla niego jedynym stałym punktem w życiu. Po rozstaniu z Pilar i przegranym mundialu trochę się załamał. - Nagore jak zwykle próbowała usprawiedliwiać Sergia.
    Żona Xabiego zawsze widziała tylko dobre strony ludzi i nie zdawała sobie sprawy, jak przez te wszystkie lata czuła się Cande. Oczywiście podejrzewała, że Andaluzyjka kocha się w przyjacielu i cierpi za każdym razem, gdy ten wdawał się w nowy romans, ale była przekonana że i Cande znajdzie w życiu prawdziwą miłość.
    - Dlatego mu wybaczyłam. - dziewczyna zakończyła temat. - Przeprosił, chce nawiązać poprawne stosunki z Gaelem i zaprowadzi mnie do ołtarza. Mój ojciec ma kolejną młodszą małżonkę z którą akurat przebywa na Seszelach, raczej nie przyjedzie na ślub a chciałabym mieć obok siebie kogoś bliskiego.
    - Współczuje kochanie. - w głosie Nagore słychać było współczucie. - Sergio na pewno godnie zastąpi twojego ojca przy ołtarzu, poza tym iść pod rękę z przystojniakiem, który oficjalnie odda cię Gaelowi to zaszczyt. - zaśmiała się.
    - Przez niego pewnie mój ślub pojawi się na jakimś babskim portalu, ale jestem w stanie sprostać temu zadaniu i nie wyglądać przy nim jak uboga krewna. - ironizowała Cande.
    Kilka razy, gdy Sergio nie miał akurat dziewczyny, prosił ją aby wybrała się z nim na miasto albo na jakąś uroczystość w klubie. Gazety z początku myślały, że są parą aż w końcu Marca wydłubała skądś informację o tym, że Paqui jest jej matką chrzestną, przez co właściwie ona i Sergio są rodziną.
Spokrewnieni nigdy nie byli, ale więź między rodzinami była na tyle bliska, że nikt już nie pamiętał o więzach krwi, które nigdy ich nie łączyły.
    Takim to sposobem Sergio został jedną z najważniejszych postaci na ślubie Cande i Gaela.
Dziewczyna jeszcze przez chwilę poplotkowała z Nagore, po czym poszła się przygotowywać do przyjęcia.
Sergio obudził się w domu swoich rodziców w wyśmienitym a wręcz szampańskim humorze. Przed wylotem do Sevilii razem z Gutim dokładnie przeanalizowali szatański plan uprowadzenia Cande z jej własnego ślubu a także zarezerwowanie posiadłości do której mógłby ją wywieźć.
    Guti jak zwykle błysnął swoimi znajomościami wśród bogatych tego świata i niczym cudotwórca znalazł dom pod Malagą na zupełnym odludziu w otoczeniu morza. Podesłał Sergiowi mmsa ze zdjęciem i nie byłby sobą, gdyby nie dodał czegoś sprośnego od siebie.

"Guti" 



"Pim pam jak dziś dla ciebie willę mam. Mam nadzieję, że użyjesz jej odpowiednio i weźmiesz ze sobą zapas gumek. Siedem pokoi, cztery łazienki możesz bzykać się tyle ile wlezie. Na twoim miejscu wypróbowałbym też basen. Wszystko jest opłacone na okrąglutki miesiąc rozkoszy. Do zobaczenia na niedoszłym ślubie!"

    Czytając wiadomość Sergio wyobrażał sobie rubaszny śmiech kumpla. Willa była piękna i przede wszystkim leżała na uboczu, jeszcze trzy dni i Cande będzie jego na calutki miesiąc a wtedy on zdoła ją przekonać do zerwania z Gaelem. Będzie musiał się dzisiaj spotkać z tym osobnikiem i udawać kogoś w rodzaju starszego brata. Nie dopuści do tego ślubu a Cande jeszcze mu za to podziękuje.
    - Synku a co ty tak uśmiechasz się pod nosem jak najedzony kocur?- do jego sypialni wparowała mama, niosąc w rękach tacę z jedzeniem.
    - Przyjechałem do Camas na ślub, mam chodzić załamany?- zapytał z wyrzutem.
Paqui spojrzała na rozczochranego Sergia z politowaniem.
    - Komu ty chcesz zamydlić oczy, syneczku?- zapytała z udawaną matczyną słodyczą. - Przecież wiem, że nie w smak ci ślub Cande. Kiedyś miałyśmy z Valerią marzenie, że nasze dzieci się pobiorą i pewnie miałbyś uroczą małżonkę, która kochałaby cię nad życie, gdybyś nie był krótkowzrocznym gamoniem. Naprawdę zastanawiamy się z ojcem po kim jesteś taki głupi?! - dodała z wyrzutem.
    - Mamo o co ci chodzi?!- oburzył się Sergio. - Cande znalazła sobie narzeczonego a ja dopiero co zerwałem z Pilar.
    - No właśnie o to mi chodzi.- fuknęła rodzicielka. - Cande przez tyle lat była u twojego boku i dosłownie wszyscy widzieli jak bardzo jest ci oddana i że cię kocha, tylko ty zachowywałeś się jak ostatni patafian i szukałeś miłości tam gdzie jej nie ma. Nie miałam nic przeciwko Pilar, bo wiedziałam że nigdy się z nią nie ożenisz i nie będziecie mieli dzieci. Zawsze ci powtarzałam, że trzeba się zabezpieczać bo dzieci mają mieć ojca i matkę ze świętego związku małżeńskiego. I nie rób miny jak niedorozwinięty szczeniak, zmarnowałeś szansę którą dał ci los. A teraz musisz zachowywać się jak facet i sprawić, żeby czuła się na ślubie jak księżniczka.
    - W dalszym ciągu nie rozumiem do czego pijesz mamo i szczerze mówiąc nie chce mi się zgadywać. - Sergio zabrał się za smarowanie drożdżowej bułeczki Nutellą. - Jestem dla Cande jak starszy brat i zaprowadzę ją do ołtarza, dzisiaj też spotykam się z tym jej Gabrielem. - skłamał gładko.
    - Jesteś idiotą nie jej bratem, syneczku a narzeczony Cande ma na imię Gael. Chociaż udawaj, że interesuje cię ta ceremonia. Idę szykować obiad dla twojego ojca. - powiedziawszy to zatrzasnęła drzwi pokoju.
    Sergio wzruszył tylko ramionami, rozmyślając o pięknej willi wprost nad brzegiem Morza Śródziemnego, gdzie przekona Cande do uwierzenie w jego uczucie, które niedawno w sobie odkrył. Matka miała rację, był idiotą ale krótka lekcja zazdrości, zrzuciła z jego oczu klapki.

_________________________________________________________________
Witajcie! 
Przepraszam za tak epicki obsuw, ale jak same wiecie zaczął się mundial i ledwo starcza mi czasu, żeby obejrzeć mecze i pisaninę musiałam ograniczyć do minimum. Poza tym jestem w depresji z powodu odpadnięcia Hiszpanii i Anglii a także ostatniego reprezentacyjnego meczu Xabiego! :(
Mam nadzieję, że rozdział przypadł Wam do gustu! 
                                                                         Pozdrawiam Fiolka :)

środa, 4 czerwca 2014

Rozdział II




    Sergio wystawiony za drzwi poczuł się jak zużyty, papierowy kubek po kawie. Nie mógł ogarnąć tej sytuacji, Cande zawsze mu pomagała, była jak ochronny plaster na jego rany a teraz gdy rozstał się z Pilar ona ni stąd ni zowąd postanowiła wyjść za mąż. Nie znał tego całego Gaela, ale w tej chwili miał ochotę wyrżnąć go w pysk.
    Wsiadając do swojego sportowego porshe myślał tylko o jednym, żeby szybko dojechać do nocnego i się urżnąć. Ale jak można się spić samemu?
    Pierwszy na myśl przyszedł mu Benzema, jednak szybko przypomniał sobie że Francuz jest teraz szczęśliwym ojcem i nie wypada wyrywać go od rodziny. Pepe również odpadał, jego narzeczona dałaby mu popalić. Zadzwoni do Ikera, Santo jest jego najlepszym przyjacielem w dodatku tak jak i on przeżył zawód miłosny. Będzie musiał jakoś mu poradzić w końcu dwóch samotnych mężczyzn jakoś się dogada.     Ale pić w dwójkę jak jacyś słomiani wdowcy? Skrzyknie jeszcze Isco i Jese jakaś porada małolatów się przyda.
    Godzinę później zaspany Iker poczłapał do barku wyciągając z niego alkohol mocniejszego kalibru. Na szczęście po rozstaniu z Sarą nie wykorzystał wódki od Jurka Dudka, którą dostał na ostatnie urodziny. Teraz trunek był jak znalazł, Ramos bez porządnej dawki alkoholu zacznie jojczeć, lekkie znieczulenie przyda się każdemu.
    - No to możesz powiedzieć jaki masz problem?- zapytał kapitan. - Nie obudziłeś nas chyba po to, żebyśmy posiedzieli z tobą i potrzymali za rączkę?
Isco i Jese zarżeli cicho.
    W tej samej chwili pojawił się także ściągnięty w trybie awaryjnym Xabi. Brodaty posiadał trójkę pociech, ale Nagore słynęła z legendarnej wręcz wyrozumiałości.
    - Ramos mam nadzieję, że wymyśliłeś dobry powód do nocnego chlania?- zapytał rozsiadając się na skórzanym fotelu.
Sergio wstał pukając łyżeczką deserową w szklankę z drinkiem.
    - Mam problem! - rzekł z prostotą. - Cande się żeni!
    - A co planowała iść do zakonu?- zapytał Jese.
Iker i Brodaty spojrzeli na siebie porozumiewawczo.
    - Alleluja!- rzekł uroczyście kapitan. - W końcu wyrosły ci jaja Ramosku!
- Co?! - zdziwił się stoper. - O co ci chodzi?! Ja tutaj masakruję was taką informacją a ty rżniesz sobie głupa, Casillas.
    Brodaty w tym momencie miał ochotę przyłożyć głową o szklany stolik, ale postanowił jednak nie uszkadzać głowy i wytłumaczyć młodszemu koledze o co chodzi.
    - Sergio o co właściwie się pieklisz? - zapytał na wstępie.
    - Jestem zły na Cande bo nic mi nie powiedziała, poza tym nie wiem co to jest za cwel?
    - Czy ty informowałeś ją o każdej swojej decyzji i pytałeś o zgodę na związek chociażby z Pilar? - wtrącił się Casillas.
    - A po co miałem się jej pytać?!- oburzył się Andaluzyjczyk. - Cande nie chciała wiedzieć takich szczegółów.
    - No to imaginuj sobie, że Cande nie musiała trąbić ci że jest zakochana a nawet gdyby to powiedziała miałbyś ją w głębokim poważaniu. Nagore rozmawiała z nią kilka dni temu, gdy odbierały suknię ślubną.     Otwórz oczy! Dziewczyna od miesiąca planuje ślub a ty po mundialu zabrałeś dupę w troki i poleciałeś na Mauritius. Nie odzywałeś się do niej a teraz masz wielkie pretensje. Dorośnij chłopie!- w Brodatego jakby wstąpił bóg wojny.
    Tak się składało, że Cande przychodziła po rady do Nagore i tylko ślepy idiota(Ramos był przedstawicielem tego gatunku) nie zauważyłby, że dziewczyna jest w Ramosie ślepo zakochana.
Tyradę Xabiego przerwało walenie w drzewi. Iker nie zdążył ruszyć się z fotela, gdy do pokoju wmaszerował czy raczej wtoczył się Guti. Wymięty różowy podkoszulek i poplamione jeansy świadczyły o tym, że były zawodnik Realu wracał z grubej imprezy.
    - Czołgiem zawodnicy!- zasalutował chwiejąc się na nogach, niczym okręt wojenny na wzburzonych falach. - Pszeczytałem twojego smska Sergio! Musisz być stanofczy!
Gutierrez runąłby na podłogę, gdyby nie bramkarski refleks Ikera, który w ostatniej chwili złapał blondyna i odholował bezpiecznie na kanapę.
    - Ikerrr nie wiedziałem, że lecisz na facetów. - zachichotał Guti. - Pim pam z tobą mógłby skszeszyć! Hik!
    - Guttierez mógłbyś chociaż raz być poważny. - Xabi wychylił szklanicę z drinkiem.
    - Ale czy ja nie jestem powaszny?- wybełkotał Guttierez. - Pszecież wszyscy wiedzom że słodka Cande śfiata poza...Raaamosem nie widzi! Sam bym ją wyobracał, no ale nie rucha się... to znaczy sie rusza dupeczki kolegi!
    - Cande nie jest moją dupeczką!-  uniósł się Ramos.
Piątka kolegów spojrzała na niego jak na kosmitę.
    - To daj jej wyjść za mąż. - wtrącił się Isco. - Przecież jej nie kochasz!
    - I wcale nie jesteś zazdrosny! - dodał Jese.
    - Oraz fcale cię nie irytuje...że jakiś obcy facet będzie pieścił jej ciało...- zasugerował Guti.
W Ramosie zaczynało wrzeć, jak przypomniał sobie, że ten cały Gael będzie kochał się z Cande ogarnął go jasny, złocisty szlag!
    Po jego trupie Uriarte wyjdzie za tego idiotę, chociażby miał ją uprowadzić i zaciągnąć za włosy do łóżka to nie wyjdzie za mąż.
    - Dobra!- ryknął na całe gardło. - Zależy mi na niej, ale nie wiem do cholery jasnej czy to jest prawdziwa miłość! Do Pilar też coś czułem, ale wszystko się wypaliło.
    - Do Pilar czuł coś twój torreador. - wyrwało się Ikerowi.
    - Chuuopie ty musisz ją zdobyć jak Cyd Walencję! Rozumiesz?! - Guti wywijał widelcem z nabitą na nim sardynką.
    - Znaczy co mam ją opasać oblężeniem? - Ramos spojrzał na kumpla podejrzliwie.
    - Me-ta-fo-ry-cznie Sergiuszku, metaforycznie! - Guti wzniósł palec, drugą ręką dolewając sobie wódki.       - Przypuść szturm miłosny, zasyp ją kwiatami! Stań pod jej oknem ze sztyletem w zębach i zaśpiefffaj!
    - To dziewczyna nic nie zrozumie jak będzie śpiewał, trzymając w zębach sztylet. - przerwał mu ubawiony Xabi.
    - Ale za to będzie go czym dobić jak dostanie w łeb doniczką. - zarżał Jese.
    - A nie może po prostu posłać jej kwiatów?- zaproponował Isco. - Kobiety lubią kwiaty!
- Od razu całą kwiaciarnię. - mruknął Iker.
Nastała cisza.
    Podczas, gdy Sergio analizował całą sytuację w oparach wódki i tytoniowego dymu, gdyż Guttierez raczył się cygarem, cała reszta podłapała pijacką zwiechę. Gdy Ramos miał się już poddawać i przegrać z alkoholowym upojeniem, Guti przerwał ciszę głośnym okrzykiem.
    - Wieeeeeeeeem!- ryknął na całe gardło. - Udawaj zaangażowanie, pomagaj jej we wszyy
stkim bonć puffaty i koffany a w dniu ślubu ukradnij ją z pod kościoła!
    - Na wszystkich świętych czy ty oszalałeś Guttierez?- Iker złapał się za głowę. - Przecież ona mu nigdy tego nie wybaczy!
    - Daj spokój, zachowujesz się jak stara pierdoła! Doprawdy nie wiem jak znalazłeś wspólny język z tym ruchaczem *Juanem Carlosem. - Guti poruszył zabawnie brwiami. - Jutro zajmę się organizacjom!     Wywiezie ją w jakieś epickie miejsce nad morzem i tam rooozpali jej serce na nowo! Nie wrócisz dopóki ci nie ulegnie i nie będzie jęczeć z rozkoszy!
    - Albo Ramos będzie jęczeć z bólu jak Cande mu przyłoży. - zasugerował Xabi.
    - To wspaniała propozycja!- Sergio klasnął w dłonie. - Jutro przeproszę Cande i będę udawał kochanego przyjaciela a w tym czasie opracuję plan porwania.
    - Niech Bóg cię ma w swojej opiece. - rzekł sentencjonalnie Brodaty.
    - I nas również bo pozwalamy mu na takie głupoty. - dołączył się Iker.

* Chodzi o króla Hiszpanii Juana Carlosa, który na przełomie swoich rządów wywołał kilka seksskandali. 
___________________________________________________________________
Przed Wami kolejny odcinek w którym nie pojawiła się Cande. Niestety brakło dla niej miejsca w tym rozdziale, gdyż chłopcy przejęli stery.
Mam nadzieję, że czytało się przyjemnie :) 


PS. W wypowiedziach Gutiego, celowo wyrazy są napisane niepoprawnie. :)
                                                             Pozdrawiam Fiolka :)

poniedziałek, 26 maja 2014

Rozdział I



    Wspólna historia Cande Uriarte i Sergio Ramosa, rozpoczęła się dwadzieścia dwa lata temu podczas szóstych urodzin przyszłego piłkarza.
Na przyjęcie  w ogrodzie państwa Ramos zaproszono dzieciaki z okolicy, przybyła również matka chrzestna Sergia, Valeria Uriarte.
     Valeria była architektem zieleni i właśnie przeprowadziła się do Camas ze stolicy Andaluzji, Sevilli. Wraz z matką przybyła czteroletnia, rezolutna dziewczynka o czekoladowym spojrzeniu i burzy ciemnych, trudnych do ujarzmienia loków. Cande od razu podbiła serce sześciolatka a właściwie wdarła się do niego z wrodzoną pewnością siebie i zainteresowaniem piłką. Nieśmiały Sergio nie mógł się nadziwić, że tak drobna istota jaką była Cande, potrafi być najlepszym w świcie kompanem.
    Od tej pory nie rozstawiali się ani na krok przyjaźniąc się przez wszystkie etapy swojego dziecięcego a potem nastoletniego życia. Gdy Sergio wyjechał do Sevilii, Cande wymogła na rodzicach zapisanie jej do szkoły w tym samym mieście. Nawet na studia pojechała do Madrytu, kiedy jej przyjaciel przeniósł się do Realu.
     Z nieśmiałego chłopca, śpiewającego andaluzyjskie pieśni stał się gwiazdą światowego formatu od którego nie mogła oderwać oczu płeć piękna. Cande dalej trwała u jego boku, chociaż chwilami nie mogła wytrzymać kolejnych cycatych i długonogich żyraf pojawiających się w jego życiu. Gwiazdorski maska przesłoniła prawdziwą twarz Sergia, zacierając dziecięcą wrażliwość i nieśmiałość. Gdy w jego życiu pojawiła się Pilar Rubio, Cande usunęła się w cień próbując jakoś ułożyć sobie życie prywatne. Dalej widywała się z Sergiem, doradzając mu w wielu kwestiach a także wybierając prezenty dla pięknej prezenterki, ale brutalnie zdawała sobie sprawę, że nic już nie będzie takie same.
    Kochając Sergio Ramosa, zapomniała o tym, że młodość przecieka jej  między palcami, niczym piasek w starodawnej klepsydrze. Miała dwadzieścia sześć lat i praktycznie rzecz  nigdy nie była w związku dłuższym niż dwa tygodnie. Kolejni adoratorzy dawali sobie spokój, gdy potrafiła przesunąć randkę pędząc do mieszkania Ramosa, aby po raz kolejny rozwiązywać jego życiowe i miłosne problemy. Sergio zawsze zwracał się do niej ze wszystkimi problemami, od złamanego serca po zwichnięty palec.
    W końcu coś w Cande pękło a właściwie to uświadomiła sobie, że ten układ już dawno przestał ją satysfakcjonować.  Sergio miał swoją partnerkę, planował z nią przyszłość a jej pozostała samotność i praca w biurze architektoniczym.
    Któregoś dnia, gdy jak zwykle przemierzała Plaza de Cibeles na którym kilka dni wcześniej świętowała wygraną Realu Madryt, porywisty wiare zerwał jej parasolkę unosząc ją do góry. Andaluzyjka biegła za nią uważając, żeby nie złamać sobie nogi na niebotycznie wysokich koturnach, gdy wpadła na faceta idącego z naprzeciwka. Zabiłaby się niechybnie, gdyby ów nieznajomy nie złapał jej z iście bramkarskim refleksem.     Otworzyła, zamknięte ze strachu oczy patrząc wprost w parę czekoladowych tęczówek. Właściciel najpiękniejszego na świecie spojrzenia uśmiechnął się do niej kpiarsko, ukazując rząd perłowo-białych zębów, dzięki którym śmiało mógłby reklamować pastę do zębów.
Przepadła.
    Od tej chwili minęły trzy miesiące podczas których z nieszczęśliwie zakochanej Cande Uriarte stała się przyszłą panią Cande Armas.
    Gael Armas był spełnieniem jej dziecięcych marzeń o mężczyźnie z czekoladowymi oczyma z którym miałaby gromadkę dzieciaków. Na co dzień pracował jako finansista w weekendy zaś stawał się prawdziwym rock&rollwcem w czarnej skórze. Ślub wyznaczono na dwudziesty siódmy sierpień w rodzinnych stronach panny młodej.
    Ostatnią osobą, która miała się o nim dowiedzieć był Sergio. Właśnie wracał z miesięcznych wakacji na które wyjechał zaraz po Mundialu. Z relacji prasy Cande dowiedziała się, że rozstał się z Pilar jeszcze w trakcie urlopu na Mauritiusie. Nie wiedziała o co poszło, bo przyjaciel nie miał ochoty płakać jej w rękaw.     Ich relacja ostatnimi czasy była utrudniona przez przemieszczanie się jachtu na którym Sergio wypoczywał razem z kolegami z Realu.
    Jutro Sergio wraca i będzie okazja do zaproszenia go na ślub. Na pewno będzie zaskoczony, ale nie może zmieniać swoich planów przez jego rozstanie z Pilar. Na pewno szybko pocieszy się w ramionach jakiejś modelki albo aktorki. Znała go, cierpienie nie było jedną z najmocniejszych stron Sergio Ramosa.
    Właśnie szykowała się do snu, gdy w jej mieszkaniu rozległ się odgłos walenia pięścią drzwi. Zegar na ścianie wskazywał kilka minut po północy o tej porze nie spodziewała się gości a sąsiedzi raczej nie łomotali w drzwi z taką siłą. Niechętnie narzuciła na siebie szlafrok idąc sprawdzić kto tak energicznie się do niej dobija. Stojąc przy drzwiach zawahała się przez chwilę z ręką uniesioną nad klamką.
A jeśli to złodziej albo jakiś włóczęga?
    Dla pewności wyciągnęła z mosiężnego stojaka parasolkę i uzbrojona w nią otworzyła drzwi.
Na wycieraczce stał Sergio z tygodniowym zarostem, wymięty jakby nigdy w życiu nie widział żelazka.
- Nie możesz tego zrobić!
Wszedł do mieszkania niemal tratując ją po drodze. Jego ciemne oczy były przekrwione z niewyspania a głos schrypnięty i zmęczony.
    - Czego nie mogę zrobić?- zapytała idąc za stoperem do salonu.
Ramos odwrócił się niemal wchodząc na nią. Wyglądał jakby własnie stracił kogoś bliskiego w dodatku czuć było od niego alkohol.
    - Wyjść za mąż, Cande! - wypalił. - Nie możesz mnie zostawić!
Zbaraniała.
    - Ramos, czy tobie na głowę spadło coś ciężkiego? - odsunęła się od niego nie chcąc żeby odkrył jak bardzo jest wzburzona.
    - Nie spadło! - sapnął ze złości. - Jak mogłaś przez trzy miesiące ukrywać swój związek z tym całym Armasem?! Nie pisnęłaś ani słówkiem a teraz dowiaduję się od mojej matki, że za tydzień wychodzisz za mąż!
    - Miałam zapytać o zgodę na ślub?! Sergio, powiedz mi kim ja dla ciebie jestem?- zapytała. - Przez dwadzieścia dwa lata byłam na każde swoje zawołanie, moje życie kręciło się wokół ciebie! Musiałam znosić docinki twoich laluń, humory Pilar a teraz gdy w końcu mam kogoś, kto kocha mnie bezinteresownie ty wpadasz jak po burzę i śmiesz mieć wyrzuty? Kim ty jesteś?!
    - Jestem twoim przyjacielem do cholery! Kocham cię jak siostrę!
    - Kochasz gdy ci pomagam.
    Sergio porwał ją w ramiona patrząc jak w jej ciemnych oczach zbierają się łzy. Nie rozumiał, dlaczego wieść o ślubie Cande z finansistą którego nie widział na oczy, wzbudzała w nim tak wielką złość. Nie mógł jej stracić, było to samolubne z jego strony ale Cande należała do jego świata była częścią jego życia.
     - Cande. Nie rób nic pochopnie a jeśli on nie jest tym jedynym? - zmienił ton, brzmiał teraz jak starszy brat.
    - Kocham go.
    - Nie kochasz! - zaprzeczał jej słowom. - Nie możesz zaprzepaścić naszej przyjaźni dla jakiegoś idioty w garniturze!
    - Nawet go nie znasz!
    - Ale znam ciebie, nie jesteś stworzona do związku!
Widząc reakcję Cande, chciał cofnąć to co powiedział ale było już za późno. Dłoń dziewczyny wypruł a w powietrze uderzając z głośnym plaśnięciem w jego policzek.
    - Ty zarozumiały, egoistyczny bufonie!- rzuciła się na niego uderzając dłońmi zaciśniętymi w pięść wprost w jego tors. - Przez tyle lat egoistycznie pozwalałeś mi siebie kochać a teraz gdy ja chcę być szczęśliwa niszczysz to?
    - Kochać? - zbaraniał.
    - Tak, kochać ty ślepy orangutanie! Kochałam cię jak idiotka odkąd skończyłam cztery latka a ty traktowałeś mnie jak rękaw do wypłakiwania żali i frustracji!
    - Cande, ale ja naprawdę cię kocham! Dlaczego nigdy nie powiedziałaś mi co czujesz?
    - Ponieważ nigdy nie dałbyś mi tego, czego tak bardzo pragnę. Stabilizacji i bezwarunkowej miłości. Spójrz w lustro Ramos, kochasz sam siebie a kobiety to tylko piękny dodatek, wnętrze się nie liczy.
    - Cande, dalej uważam że nie powinnaś za niego wychodzić! - błagał, ale dziewczyna była nieubłagana.
    - Wynoś się stąd, Sergio!- wskazała mu drzwi. - Wynoś się i daj mi żyć po swojemu!




__________________________________________________________________________
Witajcie! 
Pewnie pomyślicie, że znowu Fiolka zamęcza nas nowym opowiadaniem, ale nie mogłam się powstrzymać! Pomysł wpadł mi do głowy podczas podziwiania witraża w kościele na wyjątkowo nudnym kazaniu :D 
Co może zrobić facet, który przez całe swoje życie szukał czegoś, co praktycznie miał na wyciągnięcie ręki a teraz może to stracić?
Jak zachowa się dziewczyna, która kochała beznadziejną miłością chłopaka, który widział a pomimo to zachowywał się jak ślepiec? Postaram się odpowiedzieć na te pytania :D 

Liczę na szczere opinie! 
                                                                     Fiolka :*