poniedziałek, 26 maja 2014

Rozdział I



    Wspólna historia Cande Uriarte i Sergio Ramosa, rozpoczęła się dwadzieścia dwa lata temu podczas szóstych urodzin przyszłego piłkarza.
Na przyjęcie  w ogrodzie państwa Ramos zaproszono dzieciaki z okolicy, przybyła również matka chrzestna Sergia, Valeria Uriarte.
     Valeria była architektem zieleni i właśnie przeprowadziła się do Camas ze stolicy Andaluzji, Sevilli. Wraz z matką przybyła czteroletnia, rezolutna dziewczynka o czekoladowym spojrzeniu i burzy ciemnych, trudnych do ujarzmienia loków. Cande od razu podbiła serce sześciolatka a właściwie wdarła się do niego z wrodzoną pewnością siebie i zainteresowaniem piłką. Nieśmiały Sergio nie mógł się nadziwić, że tak drobna istota jaką była Cande, potrafi być najlepszym w świcie kompanem.
    Od tej pory nie rozstawiali się ani na krok przyjaźniąc się przez wszystkie etapy swojego dziecięcego a potem nastoletniego życia. Gdy Sergio wyjechał do Sevilii, Cande wymogła na rodzicach zapisanie jej do szkoły w tym samym mieście. Nawet na studia pojechała do Madrytu, kiedy jej przyjaciel przeniósł się do Realu.
     Z nieśmiałego chłopca, śpiewającego andaluzyjskie pieśni stał się gwiazdą światowego formatu od którego nie mogła oderwać oczu płeć piękna. Cande dalej trwała u jego boku, chociaż chwilami nie mogła wytrzymać kolejnych cycatych i długonogich żyraf pojawiających się w jego życiu. Gwiazdorski maska przesłoniła prawdziwą twarz Sergia, zacierając dziecięcą wrażliwość i nieśmiałość. Gdy w jego życiu pojawiła się Pilar Rubio, Cande usunęła się w cień próbując jakoś ułożyć sobie życie prywatne. Dalej widywała się z Sergiem, doradzając mu w wielu kwestiach a także wybierając prezenty dla pięknej prezenterki, ale brutalnie zdawała sobie sprawę, że nic już nie będzie takie same.
    Kochając Sergio Ramosa, zapomniała o tym, że młodość przecieka jej  między palcami, niczym piasek w starodawnej klepsydrze. Miała dwadzieścia sześć lat i praktycznie rzecz  nigdy nie była w związku dłuższym niż dwa tygodnie. Kolejni adoratorzy dawali sobie spokój, gdy potrafiła przesunąć randkę pędząc do mieszkania Ramosa, aby po raz kolejny rozwiązywać jego życiowe i miłosne problemy. Sergio zawsze zwracał się do niej ze wszystkimi problemami, od złamanego serca po zwichnięty palec.
    W końcu coś w Cande pękło a właściwie to uświadomiła sobie, że ten układ już dawno przestał ją satysfakcjonować.  Sergio miał swoją partnerkę, planował z nią przyszłość a jej pozostała samotność i praca w biurze architektoniczym.
    Któregoś dnia, gdy jak zwykle przemierzała Plaza de Cibeles na którym kilka dni wcześniej świętowała wygraną Realu Madryt, porywisty wiare zerwał jej parasolkę unosząc ją do góry. Andaluzyjka biegła za nią uważając, żeby nie złamać sobie nogi na niebotycznie wysokich koturnach, gdy wpadła na faceta idącego z naprzeciwka. Zabiłaby się niechybnie, gdyby ów nieznajomy nie złapał jej z iście bramkarskim refleksem.     Otworzyła, zamknięte ze strachu oczy patrząc wprost w parę czekoladowych tęczówek. Właściciel najpiękniejszego na świecie spojrzenia uśmiechnął się do niej kpiarsko, ukazując rząd perłowo-białych zębów, dzięki którym śmiało mógłby reklamować pastę do zębów.
Przepadła.
    Od tej chwili minęły trzy miesiące podczas których z nieszczęśliwie zakochanej Cande Uriarte stała się przyszłą panią Cande Armas.
    Gael Armas był spełnieniem jej dziecięcych marzeń o mężczyźnie z czekoladowymi oczyma z którym miałaby gromadkę dzieciaków. Na co dzień pracował jako finansista w weekendy zaś stawał się prawdziwym rock&rollwcem w czarnej skórze. Ślub wyznaczono na dwudziesty siódmy sierpień w rodzinnych stronach panny młodej.
    Ostatnią osobą, która miała się o nim dowiedzieć był Sergio. Właśnie wracał z miesięcznych wakacji na które wyjechał zaraz po Mundialu. Z relacji prasy Cande dowiedziała się, że rozstał się z Pilar jeszcze w trakcie urlopu na Mauritiusie. Nie wiedziała o co poszło, bo przyjaciel nie miał ochoty płakać jej w rękaw.     Ich relacja ostatnimi czasy była utrudniona przez przemieszczanie się jachtu na którym Sergio wypoczywał razem z kolegami z Realu.
    Jutro Sergio wraca i będzie okazja do zaproszenia go na ślub. Na pewno będzie zaskoczony, ale nie może zmieniać swoich planów przez jego rozstanie z Pilar. Na pewno szybko pocieszy się w ramionach jakiejś modelki albo aktorki. Znała go, cierpienie nie było jedną z najmocniejszych stron Sergio Ramosa.
    Właśnie szykowała się do snu, gdy w jej mieszkaniu rozległ się odgłos walenia pięścią drzwi. Zegar na ścianie wskazywał kilka minut po północy o tej porze nie spodziewała się gości a sąsiedzi raczej nie łomotali w drzwi z taką siłą. Niechętnie narzuciła na siebie szlafrok idąc sprawdzić kto tak energicznie się do niej dobija. Stojąc przy drzwiach zawahała się przez chwilę z ręką uniesioną nad klamką.
A jeśli to złodziej albo jakiś włóczęga?
    Dla pewności wyciągnęła z mosiężnego stojaka parasolkę i uzbrojona w nią otworzyła drzwi.
Na wycieraczce stał Sergio z tygodniowym zarostem, wymięty jakby nigdy w życiu nie widział żelazka.
- Nie możesz tego zrobić!
Wszedł do mieszkania niemal tratując ją po drodze. Jego ciemne oczy były przekrwione z niewyspania a głos schrypnięty i zmęczony.
    - Czego nie mogę zrobić?- zapytała idąc za stoperem do salonu.
Ramos odwrócił się niemal wchodząc na nią. Wyglądał jakby własnie stracił kogoś bliskiego w dodatku czuć było od niego alkohol.
    - Wyjść za mąż, Cande! - wypalił. - Nie możesz mnie zostawić!
Zbaraniała.
    - Ramos, czy tobie na głowę spadło coś ciężkiego? - odsunęła się od niego nie chcąc żeby odkrył jak bardzo jest wzburzona.
    - Nie spadło! - sapnął ze złości. - Jak mogłaś przez trzy miesiące ukrywać swój związek z tym całym Armasem?! Nie pisnęłaś ani słówkiem a teraz dowiaduję się od mojej matki, że za tydzień wychodzisz za mąż!
    - Miałam zapytać o zgodę na ślub?! Sergio, powiedz mi kim ja dla ciebie jestem?- zapytała. - Przez dwadzieścia dwa lata byłam na każde swoje zawołanie, moje życie kręciło się wokół ciebie! Musiałam znosić docinki twoich laluń, humory Pilar a teraz gdy w końcu mam kogoś, kto kocha mnie bezinteresownie ty wpadasz jak po burzę i śmiesz mieć wyrzuty? Kim ty jesteś?!
    - Jestem twoim przyjacielem do cholery! Kocham cię jak siostrę!
    - Kochasz gdy ci pomagam.
    Sergio porwał ją w ramiona patrząc jak w jej ciemnych oczach zbierają się łzy. Nie rozumiał, dlaczego wieść o ślubie Cande z finansistą którego nie widział na oczy, wzbudzała w nim tak wielką złość. Nie mógł jej stracić, było to samolubne z jego strony ale Cande należała do jego świata była częścią jego życia.
     - Cande. Nie rób nic pochopnie a jeśli on nie jest tym jedynym? - zmienił ton, brzmiał teraz jak starszy brat.
    - Kocham go.
    - Nie kochasz! - zaprzeczał jej słowom. - Nie możesz zaprzepaścić naszej przyjaźni dla jakiegoś idioty w garniturze!
    - Nawet go nie znasz!
    - Ale znam ciebie, nie jesteś stworzona do związku!
Widząc reakcję Cande, chciał cofnąć to co powiedział ale było już za późno. Dłoń dziewczyny wypruł a w powietrze uderzając z głośnym plaśnięciem w jego policzek.
    - Ty zarozumiały, egoistyczny bufonie!- rzuciła się na niego uderzając dłońmi zaciśniętymi w pięść wprost w jego tors. - Przez tyle lat egoistycznie pozwalałeś mi siebie kochać a teraz gdy ja chcę być szczęśliwa niszczysz to?
    - Kochać? - zbaraniał.
    - Tak, kochać ty ślepy orangutanie! Kochałam cię jak idiotka odkąd skończyłam cztery latka a ty traktowałeś mnie jak rękaw do wypłakiwania żali i frustracji!
    - Cande, ale ja naprawdę cię kocham! Dlaczego nigdy nie powiedziałaś mi co czujesz?
    - Ponieważ nigdy nie dałbyś mi tego, czego tak bardzo pragnę. Stabilizacji i bezwarunkowej miłości. Spójrz w lustro Ramos, kochasz sam siebie a kobiety to tylko piękny dodatek, wnętrze się nie liczy.
    - Cande, dalej uważam że nie powinnaś za niego wychodzić! - błagał, ale dziewczyna była nieubłagana.
    - Wynoś się stąd, Sergio!- wskazała mu drzwi. - Wynoś się i daj mi żyć po swojemu!




__________________________________________________________________________
Witajcie! 
Pewnie pomyślicie, że znowu Fiolka zamęcza nas nowym opowiadaniem, ale nie mogłam się powstrzymać! Pomysł wpadł mi do głowy podczas podziwiania witraża w kościele na wyjątkowo nudnym kazaniu :D 
Co może zrobić facet, który przez całe swoje życie szukał czegoś, co praktycznie miał na wyciągnięcie ręki a teraz może to stracić?
Jak zachowa się dziewczyna, która kochała beznadziejną miłością chłopaka, który widział a pomimo to zachowywał się jak ślepiec? Postaram się odpowiedzieć na te pytania :D 

Liczę na szczere opinie! 
                                                                     Fiolka :*